Na krawędzi Sudetów

Jest takie miejsce gdzie kończą się Sudety a zaczyna się Nizina Śląska. Wzdłuż tej malowniczej , geologicznie wyjątkowej i bardzo bogatej w złoża mineralne krainy ,wiedzie piękny szlak. Szlak Brzeżny zwany również Krawędziowy, bo o nim tu mowa, wiedzie od Złotoryi do Bolkowa i częściowo pokrywa się z innymi szlakami przedgórza Kaczawskieg

Ambitny plan

Cały szlak Brzeżny liczy sobie 40km, my decydujemy się na odcinek 30km. Zostawiamy samochód w miejscowości Kwietnik gdzie mamy zamiar zakończyć nasz rajd, drugim samochodem jedziemy do Leszczyny i tu rozpoczyna się nasza przygoda.

Leszczyna-Stanisławów

Rozpoczynamy w Leszczynie, małej malowniczo położonej wsi gdzie przed laty wydobywano cenne minerały. Pozostałości po eksploatacji tego terenu przez średniowiecznych mieszkańców widać po dziś dzień.

Piec wapiennik na czerwonym szlaku z Leszczyny do Stanisławowa

Piec wapiennik na czerwonym szlaku z Leszczyny do Stanisławowa

Stanisławów-Bogaczów

Skrzyżowanie szlaków w Stanisławowie

Skrzyżowanie szlaków w Stanisławowie

Do Stanisławowa docieramy już jak rasowi turyści, nogi po kolana ubrudzone błotem którego nie brak na szlaku. Korzystając z okazji że we wsi znajduje się fajna i otwarta wiata urządzamy sobie śniadanko. Teraz pełni energii idziemy dalej, większość szlaku prowadzi przez tak zwany Mniejszy Las, idziemy malowniczym odcinkiem a brak liści na drzewach odsłania piękne panoramy, po kilku kilometrach doprowadza nas do Bogaczowic. Ta składająca się jedynie z czterech domów pozostałość po XV wiecznej osadzie jest dziś siedzibą leśnictwa oraz służby leśnej.

 Bogaczów-Jeżyków

Idziemy pod górę wąwozem, szlak pnie się coraz wyżej i po ok 3km docieramy do niewielkiej polanki gdzie szlak zielony odbija na Górzec, my jednak kierujemy się dalej szlakiem czerwonym  przez Chełmiecki Las. Przed Jeżykowem korzystamy z wiaty turystycznej i urządzamy mały postuj, jest bardzo zimno a wiatr potęguje uczucie chłodu, ciepła herbata dobrze nam robi.

szlak-brzezny-krawedziowy-leszczyna-stanislawow-bogaczow-chemiec-mysliboz49

Wiata turystyczna na trasie Jeżykowem – Myślibórz

 

Myślibórz x2

Po energicznym marszu docieramy do Myśliborza, to piękne miejsce słynące z rezerwatu przyrody Wąwóz Myśliborski. My jednak omijamy słynny wąwóz i kierujemy się dalej na Radogost. Po drodze odwiedzamy bar Kaskada, bar raczej tylko z nazwy bo bardziej przypomina restaurację. Jedzenie tu doskonałe, szybko podane a kelnerki urodziwe. Jest już ciemno kiedy wychodzimy na szlak, resztę drogi musimy oświetlać latarkami. Zmęczenie daje się we znaki, do końca jeszcze kawałek a morale coraz słabsze. W ciemności gubimy słabo oznaczony szlak i wychodzimy znów koło Myśliborza. To zdarzenie trochę nas dobija tym bardziej że teraz znów pod górę. Mobilizujemy się maksymalnie i ruszamy dalej.

Wieża Radogost

Bardzo zmęczeni docieramy w okolice miejscowości Kłonice , tu na wznoszącym się 398m  wzniesieniu Radogost (dawne miejsce kultu Słowian) znajduje się niesamowita budowla. Zbudowana pod koniec XIX wieku, i przywrócona do łask na początku lat 90 budowla znajduje się w centralnym fragmencie wzgórza. By na nią wejść musimy wpierw pokonać spore wzniesienie które nie jest nam po drodze, Seweryn przekonuje nas że warto nadrobić trochę trasy i odwiedzić to miejsce. Wreszcie wchodzimy na górę, jest zajebiście, niesamowity klimat, magiczna panorama. Widać Karkonosze z świecącymi w dolinach miastami, na niebie czarno i czuć że coś nadchodzi. Strasznie wieje, chronimy się na półpiętrze i przygotowujemy szybką herbatkę, i dalej do celu już blisko.

Widok z wieży Radogost

Nocny widok z wieży Radogost w kierunku Karkonoszy

Grobla – Kwietniki

To już ostatni odcinek, jeszcze tylko kawałek powtarzam pod nosem. Oznaczenie szlaku fatalne, a jego droga wiedzie przez zaskakujące miejsca. Często przystajemy, kręcimy się i szukamy oznaczeń, wreszcie mijamy wieś Groble, w sercach pojawia się radość bo to już ostatnia miejscowość przed Kwietnikami. Wreszcie dochodzimy do samochodu, rozciągnięci na 150m, każdy w swoim, ale żółwim,tempie.

Radość i zmęczenie

Potwornie zmęczenie, obolali i milczący wsiadamy do samochodu, Seweryn odwozi nas do Leszczyny gdzie mamy drugie auto, tu się z nim żegnamy i jedziemy do domu. Krzysiek zasypia po kilku minutach i budzi się po 20km pytając czy to Złotoryja? Nie to Chojnów ( 16km dalej) odpowiadam. Wreszcie wszyscy bezpieczni w domach, kładę się do wanny i rozkoszuje zmęczeniem.

Jest w tym coś niesamowitego, wielki wysiłek od którego większa jest tylko radość jego pokonania 

 

 

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *