Chatka Wielkanocna w Karkonoszach
Nieoczekiwanie, jakiś miesiąc temu, dostałem informację od Sebastiana że ma wolny termin na 3 dniowy wypad. Informacja ta bardzo mnie ucieszyła, bo po ostatnim samotnym wypadzie brakowało mi wyprawy w towarzystwie. Niecierpliwie odliczałem dni do 11 lutego. Wreszcie piątek, godzina 7:00, Sebastian jest po mnie. I tu zaczyna się przygoda, ale by dopełnić opowieści zaczniemy ją kilka dni wcześniej.
Szukając ciekawych miejsc
Kilka dni przed wyjazdem wstępnie ustaliliśmy że celem będą Karkonosze. Szukając czegoś ciekawego natrafiłem na historię chatek Karkonoskich. Istnieją w Karkonoszach tz. chatki, domki myśliwskie, schrony…
Oddalone od szlaków, ukryte w nierównościach terenu i doskonale zakamuflowane roślinnością. Miejsca mało kiedy zaznaczone na mapach, a dzieją się tam ciekawe rzeczy. I tak po długich poszukiwaniach, kontaktach, kilku telefonach, udało się załatwić Klucze do Chatki Wielkanocnej. Dodatkowo zwróciliśmy się do KPN (Karkonoski Park Narodowy) o zgodę na wejście na zamknięty szlak by dotrzeć do Chatki.
Kierunek Chatka
Początek wędrówki rozpoczyna się w Jagniątkowie. Tu zostawiamy samochód, przeglądamy sprzęt i dopinamy plecaki. Nie ma tu śniegu, ale jest zimno. Wolnym tempem ruszamy w górę kierując się na Rozdroże pod Śmielcem. Idziemy wolno, bo kamienie śliskie, bo plecaki ciężkie i jeszcze się organizmy nie przyzwyczaiły. Po 40 minutach rozgrzewamy się już dość dobrze. Idziemy w górę i z każdym krokiem przybywa śniegu. Wieje mroźny wiatr i nakręca małe zadymki. Kiedy dochodzimy do Rozdroża pod Śmielcem, śniegu jest już po kolana. Od ostatniego opadu śniegu nikt tu nie chodził i cała trasa nie przetarta. Robi się jeszcze ciekawiej kiedy idąc zielonym szlakiem mijamy krzyżówkę pod Wielkim Szyszakiem. Od tego miejsca szlak jest zimą zamknięty dla turystów, chodzi głównie o ochronę przyrody i możliwe lawiny przy śnieżnych zimach. Na szczęście w czasie naszego pobytu nie było żadnego zagrożenia lawinowego.
Ostatnia krzywa
Im bliżej celu tym warunki coraz gorsze, wiatr wieje mocno, goniąc przed nami chmury i tylko czasami odsłania się grań. Zostało nam 500 metrów, poruszanie się jest bardzo trudne, śniegu miejscami po pas, regularnie zapadamy się po kolana stąpając po przewianej skorupie śniegu. Zachodzimy się z tej niemocy, i schodzimy za nisko. Teraz znów w górę w tym zapadającym śniegu. To krążenie kosztuje nas masę sił, i jesteśmy wykończeni. Wreszcie pojawia się zwiastun! Mały drewniany kibelek, znak że 100m dalej jest nasz cel. Dochodzimy tam, błądząc jeszcze po drodze kilkukrotnie.
Chatka Wielkanocna
Kiedy wreszcie tam jesteśmy i stoimy przed tym małym, urokliwym i tajemniczym miejscem na myśl przywołują się wszystkie historie o ludziach którzy weszli do pustego domu w środku lasu. Drewniana konstrukcja przypomina mi budowlę z jakiejś bajki. Drzwi bardzo solidne, zamknięte na kłódki i zaryglowane porządnie. Zdejmujemy kłódki i wyjątkowym i niespotykanym kluczem otwieramy pierwsze drzwi. Za nimi kolejne, te już bardzo delikatne i przeszklone. Otwieramy je do środka i wchodzimy a do głowy nasuwają się historię wszystkich gości.
Ten niewielki domek myśliwski otrzymał swoją nazwę w 1967 roku kiedy to grupka ludzi spędziła tu Wielkanoc. Było to dla nich tak skrajnym i mocnym przeżyciem, że od tej pory na wspomnienie tej nocy zaczęli używać określenia Chatka Wielkanocna. Nazwa się przyjęła i funkcjonuje do dziś. Chatka jest zamknięta i bez kluczy nie można się tu dostać. Aby dotrzeć i przenocować w tym miejscu trzeba się postarać…
Ciepło kominka
Pierwsza rzecz którą robimy po wejściu do chatki to rozpalenie w kominku. Temperatura wewnątrz poniżej zera, wiadra z wodą skute lodem. Kominek czeka na rozpalenie, przygotowane drwa, rozpałka, przesuszone drewienka na start. Już po kilkunastu minutach, mamy przyjemny ogień. Po godzinie ciepło kominka zaczyna wypełniać izbę i mamy ok 10 stopni. Trochę osuszamy sprzęt i zjadamy dobry obiadek. Między czasie przeglądamy mapę i planujemy wycieczkę.
Wielki Szyszak i Śmielec
Jest już po 14:00 kiedy jesteśmy gotowi do wyjścia. Na dworze pochmurno i wieje bardzo mocno, wszędzie ponawiewane śniegu i spory mróz. Wracamy po naszych śladach na szlak zielony. Teraz już tylko w górę, szlak bez śladów tylko biały śnieg. Coraz mocniej czuć że zbliżamy się do grani wiatr wieje jeszcze mocniej. Zaliczamy Wielkiego Szyszaka, zaczyna się ściemniać, i nim dochodzimy do Śmielca jest już ciemno. Kompletnie zasypanym szlakiem, idąc przez Rozdroże pod Śmielcem wracamy na szlak zielony a nim dochodzimy do naszej chatki.
To był mocny dzień i brnięcie w świeżym śniegu dało nam popalić. W chatce jesteśmy bardzo zmęczeni, ogarniamy się i jeszcze przed 22:30 idziemy spać.
Rześki poranek
Budzimy się około godziny 7:00, w kominku wygasło a temperatura jest lekko ponad zero. Przymusowe opuszczenie chatki, mróz ładnie trzyma. Na dzień dobry rozpalamy w kominku, mamy już wprawę więc idzie sprawnie. Grzejemy się i robimy śniadanie, szykujemy też coś na wycieczkę i gotujemy wodę do termosów.
Między czasie postanawiam wyskoczyć na zewnątrz tylko w gatkach i po nacierać się śniegiem. Odwieczna ciekawość zaspokojona, organizm po rozgrzewce plus dawka adrenaliny spokojnie daje radę. Już kilka minut po natarciu jest mi ciepło.
Raz a dobrze
Na kolejny dzień zaplanowaliśmy 2 wyjścia, wpierw na łabski szczyt i powrót czerwonym szlakiem przez grań. Kolejne to temat otwarty. Warunki jakie nas spotkały szybko zweryfikowały nasz plan. Późne wyjście, połączone z trudnymi warunkami. sprawiły że przejście, pierwszej zaplanowanej trasy, zajęło nam dużo więcej czasu. Pierwszy wydeptany szlak spotykamy dopiero w Okolicach schroniska pod Łabskim Szczytem. Na łabski szczyt idziemy wpierw drogą zimową na grań i poźniej czerwonym w kierunku śnieżnych kotłów. Widoczność bardzo słaba, ale kiedy docieramy do śnieżnych kotłów doskonale widać wielkie nawisy śnieżne wiszące nad spadzistymi ścianami kotła.
Idziemy dalej i jak dzień wcześniej przechodzimy przez Wielkiego Szyszaka i Śmielca. Do chatki dochodzimy równo z nocą, jej odnalezieni zajęło nam sporo czas.
Wpis na pożegnanie
Sobotni wieczór spędzamy w chatce popijając piwko. W niedziele wstajemy rano, sprzątamy w chatce, uzupełniamy drewno. Kiedy jesteśmy gotowi do wymarszu jest przed dziesiątą. Sprawdzamy wszystko dokładnie i pozostaje nam tylko ostatni, przyjemny obowiązek. Wpisujemy się do książki meldunkowej. Wpierw Sebastian jako numer 4769 a poźniej ja jako 4770.
Zamykamy dokładnie chatkę i zaczynamy schodzić w kierunku Jagniątkowa. Zgodnie z planem w południe jesteśmy przy aucie. Tu kończy się ta przygoda i pozostaje pewien niedosyt.
Opowieść świetna, wartko opisana, chce się doczytać do końca. Wszystko wzbogacone zdjęciami. Wielu młodych będzie rowniez chcialo przeżyć taką przygodę. Geatulacje!
Ciekawe miejsce. Nie wiedziałem, że w niewielkich Karkonoszach jest jeszcze miejsce o którym nie słyszałem na dodatek tak bardzo piękne. Zazdroszczę wrażeń :).
Bardzo interesuję mnie jak bardzo trzeba się natrudzić aby dostać takie klucze.
Pozdrawiam 🙂
Przykro mi ale nie udzielam informacji na temat kluczy i drogi ich osiągnięcia. Ale w internecie jest wystarczająco informacji by skontaktować się z kimś kto je ma.
Klucze posiada osoba wyznaczona przez klub opiekujący się chatką. Musisz nawiązać kontakt oraz uzasadnić jakoś swoją chęć ich wypożyczenia, lub podłączyć się do jakiejś grupy.
Super wypad! O istnieniu Chatki Wielkanocnej dowiedziałam się dzięki Tobie 🙂 Zdjęcia jak zawsze rewelka. O ludziach pracujących w KPN’ie mam bardzo dobre zdanie. Jestem ciekawa jak Ty wspominasz z nimi kontakt gdy załatwiałeś pozwolenie.
Ludzi z KPN bardzo pozytywni, doskonały kontakt i masa życzliwości.
Tak dawno tam nie byłam…
Kocham te miejsca. Karkonosze to mój świat
Rozkleiłam się.
Pani Magdo,
Buty w plecak i do Karpacza. Zgadzam się, że Karkonosze to piękny świat. Wydeptałem już prawie wszystkie szlaki i ciągle mało. Pozdrawiam
„Przykro mi ale nie udzielam informacji na temat kluczy i drogi ich osiągnięcia. Ale w internecie jest wystarczająco informacji by skontaktować się z kimś kto je ma.”
przecież to jest niezgodne z czymkolwiek
zaraz się tym zajmę żeby nie było równych i równiejszych
Chatka nie jest miejscem publicznym, opiekuje się nią od wielu lat klub i to on decyduje kto i na jakich zasadach może korzystać. Klub prowadzi remonty i dba o stan techniczny. Liczne akty wandalizmu i niszczenia chatki sprawiły że nie chętnie się publikuje się jej położenie i sposób dojścia. Nie ma równych i równiejszych, są tylko tacy którym chce się poświęcić czas i poszukać. Obecnie (w okresie zimowym) teren jest i tak zamknięty dla turystów. Pozdrawiam Równy 😉
Bardzo dobrze że chatki w Karkonoszach nie są ogólnie dostępne! Gdyby tak było to jusz dawno by ich nie było! Nie należe do żadnego klubu, ale jak chcę iść do którejś z chatek to to nie ma większego problemu!
Mieszkałam tam przez tydzień z koleżanką ok. 50 lat temu. Wtedy nie był potrzebny klucz, tylko wskazówki,żeby trafić na nią, bo nie prowadziła tam nawet ścieżka, trzeba było tylko w odpowiednim miejscu skręcić w las. Miałyśmy ze sobą książki i przez tydzień przygotowywałyśmy się do egzaminów(Politechnika)
W Chatce Wielkanocnej byłam z dziesięć razy. Klucze dostają ci, którzy zapisani są do Klubu Wysokogórskiego i znają zasady korzystania z niej. Wpierw trzeba spędzić tam czas z kimś, kto te zasady objaśni – by dostać klucze samodzielnie. Trzeba zachować maksimum ostrożności, ponieważ jest to delikatny i wiekowy obiekt. Klub remontuje Chatkę, co wymaga niemałego wysiłku – wszystko bowiem trzeba wnieść do niej na własnych plecach. Potrzebna jest więc niemała kondycja.
Pozdrawiam wszystkich zakochanych w Chatce.
Nie byłam tam 16 lat.
Marzę, by tam jeszcze kiedyś powrócić.
Kaśka Dobrogowska
Witaj Kasieńko – też marze by jeszcze raz odwedzić Chatkę i to z TOBĄ !!! – to były czasy. !!!
To prawdziwe przezywanie GÓR -:))))) Gratki wielkie. Karkonosze tak mocno spenetrowane i oblegane, a jest takie miejsce gdzie można poczuć się jak w innym wymiarze. Tego dokonaliście. Wspaniała przygoda !!!!!!
Witam!Pochodze z J G.chatke znam zprzed 50 lat. chodzilem tam regularnie kiedy jeszcze nalezala do wszystkich turystow.Stala wsrod drzew i niewielu wiedzialo jak tam trafic.sluzyla skalolazom ,wloczykijom i po prostu spotykali sie tam fajni i ciekawi ludzie.Nawet uczylem sie tam do poprawki z matury. Przecudowne miejsce ,jak wiel e karkonaskich chatek gdzie uciekalo sie przed komuna -Pod smielcem ,Skogorniak , Chatka puchatka, Akt itd .Ciesze sie ze jeszcze ktos tam nocuje.Zawsze te chatki byly otwarte i kazdy po sobie sprzatal i koniecznie zostawial drzewo dla nastepnych…ot po prostu nostalgia i lza sie w oku kreci! pozdrowienia dla wspolczesnych wedrowcow i pozdrawiam bylych . Maciek
Witam to że wchodziliście w wyższe partie Karkonoszy wystarczyło jako uzasadnienie do kluczy i pozwolenia od KPN? Czy prowadzenia bloga?
Kiedyś informacje o chatkach były objęte klauzurą tajemnicy a ci co o nich wiedzieli trzymali gęby na kłódkę przed niewtajemniczonymi. Dziś w dobie internetu chatki wiele tracą ze swojego nimbu i czaru tajemnicy i sekretu . Szkoda bo dziś wiele chatek dzięki długim językom i palcom na klawiaturze staje się miejscami popularnych alkoholowych zbiegowisk niekoniecznie turystycznej gawiedzi co prowadzi do dewastacji tego typu schronisk czego przykładem jest domek myśliwski pod Śnieżnikiem. Nie zadko zaryglowane na cztery spusty chatki są przedmiotem dzikiego szału bo jeden z drugim naczytał się o chatce i pożal się Boże odbili się od locum i postanowili dać wyraz swojej potęgi nie umysłu a ciała . Apeluję! Więcej roztropności i przezorności a mniej klawiatury.
Jedyne zastrzeżenie jakie mam do autora wyprawy, nie powinien Pan publikować pewnych zdjęć. Patrząc na nie, lokalizacja tej chatki jest dziecinnie prosta. To duża nieostrożność. Pozdrawiam
Byłem jednym z tych którzy w 1967 roku spędzli Wielkanoc w chatce i nadali jej nazwę „Wielkanocna”.
W nabliższym czasie po 54 latach się tam wybieram. W 1967 roku miałem 18 lat.
Cześć Wojtek byłem wtedy z Tobą, miłe wspomnienia. Prycze i kominek które wybudowaliśmy jeszcze się trzymają.
pozdrawiam
To musze sie poskarzyc.. Jak powszechnie wiadomo Chatka Wielkanocna .. to schron górski, w którym zima to nie sa jaja..
i Ci z was ktorzy tam byli to wiedzą ..
I takie zdarzenie …
Tam zeby przezyc jak jest -15 w marcu to pare rzeczy musi byc spełnionych
Zasady były takie że ZOSTAWIA SIE ZAPAS DREWNA dla następników …
Wziąłem tam Agnieszkę (przyszłą żonę) .. żeby jej pokazać to miejsce .. (Testy wytrzymałosciowe = czy się nadaje na żonę (zdała) = ja brutal)
I zachodzimy … I KVA zero drewna …
No wiecie jak sie jest ekipą w kilka chłopa i dziewczyn…
to jeden ogarnia drewno drugi pali trzeci robi wode ze sniegu …
czwarta gotuje … piąta zamiata .. każdy coś robi.
I wiecie co ? drewna nie było … Tzn bylo Ale 2 m pod śniegiem i po kopaniu 2 h byłem tak wykończony, że Łeb Trzeszczy.
A Aga dostala gorączke i nasteopny dzien spierdalalismy do schronu na Hale Szrenicką .. bo sie nie dało żyć …
A teraz jak wiecie tam jest ta ksiązka że ludzie sie meldują kto był poprzednkiem … Kto był i nie zostawił drewna na rozgrzanie ?
Pani Martyna Wojciechowska z ekipą … ćwiczyła warunki zimowe przed wejsciem na Everest .. Gratulacje .