Szczeliniec, Orlica i Jagodna

Kolejne szczyty do korony, podążając w kierunku wschodnim ku Tatrom i Bieszczadom przyszedł czas na Sudety środkowe i wschodnie. Moim towarzyszem w tej wyprawie jest Rafał, funkcjonujący w ostatnim czasie zgodnie z zasadami zdrowego stylu życia (jedzonko, bieganko i ćwiczonka) bardzo chętnie zgodził się na dzielenie zemną szlaku.

Pierwszy szczyt który mam zamiar dopieczętować do KGP to Szczeliniec Wielki, i dlatego zaczynamy od Karłowa. Mała i malownicza wioska tuż u stup najwyższej góry Gór Stołowych to nasz punkt startu. Szczyt traktujemy tylko jako punkt przejściowy i rozgrzewkę przed kolejnymi dniami na szlaku, Góry Stołowe mam już schodzone wiec tym razem tylko formalność. W najwyższym punkcie góry stawiamy się ok 22:00, przybijam pieczątkę, robimy szybkiego browarka na tarasie przed schroniskiem i schodzimy w dół szukać miejsca na nocleg. Po godzinie marszu nasze hamaki wiszą już rozpięte na drzewach. Zjadamy kolację i trochę gadamy przy winku. Po wyjątkowo spokojnej i ciepłej nocy pakujemy obóz i ruszamy ku właściwym celą.

Nocowanie w hamaku w lesie w gorach

Nocowanie w hamaku

Orlica – pierwsze znaki burzy

Na najwyższy szczyt polskiej części Gór Orlickich i Sudetów Środkowych ruszamy z Zieleńca. Kiedy zjawiamy się tam rankiem ok 10:00, ta pięknie położona miejscowość, znana wszystkim miłośnikom narciarstwa, opanowana jest przez miłośników rowerów. Właśnie trwają przygotowania do jakiegoś wyścigu, patrząc na różnice w terenie, liczne podjazdy i zjazdy, niejednokrotnie bardzo strome, przyznać trzeba że kondycje muszą mieć. My tylko wypijamy kawę i już po chwili szukamy dogodnej miejscówki na pozostawienie auta. Po krótkim rekonesansie decydujemy się na pozostawienie samochodu kawałek za Zieleńcem tuż przed wejściem na szlak. Jest tu niewielki parking na trzy może 4 auta. Wraz z nami, z tego samego miejsca rusza małżeństwo z córką. Ja jeszcze postanowiłem zostawić w aucie wszystko co się da by iść możliwie jak najbardziej na lekko (oj będę tego żałował).

Orlica Szczyt

Orlica Szczyt

Na Orlicę mamy ok. godziny marszu. Wejście jest spokojne, jednolicie nachylone, idealne na rozgrzewkę. Trzeba tylko mieś się na baczności bo w pewnej chwili, trochę niespodziewanie szlak odbija w wąską ścieżkę i łatwo ten moment przegapić. Jeszcze dziesięć minut i jesteśmy na Orlicy. Nic szczególnego, szczyt bez wyraźnego najwyższego punktu, ot taka polana na górze z kamiennymi tablicami oznaczającymi szczyt. Nasi znajomi ze szlaku trochę zdziwieni że już są na szczycie, spodziewali się dłuższej trasy. Postanowili wiec zejść i zaliczyć jeszcze tego samego dnia kolejny ze szczytów KGP, ten sam na który my kierujemy się pieszo, najwyższy szczyt gór Bystrzyckich, Jagodna. Żegnamy się z nimi i zjadamy małe śniadanko. W tle zaczyna być słychać oznaki burzy. Choć rankiem nic nie zapowiadało opadów, to doskonale wiemy jak szybko ta sytuacja może się odmienić, góry nawet te nie najwyższe to jednak góry.

Masarykova chata

Mokre dupy

Schodzimy na czeską stronę góry i idziemy dalej w kierunku schroniska Masarykova chata. Po chwili spotykamy grupkę polskich turystów, młodzi ludzie trochę wystraszeni nadciągającą burzą. Pytają czy turystyczna wiata w której się schronili jest bezpieczna. Oceniliśmy to miejsce jako bezpieczne a sami nieco przyspieszonym krokiem ruszyliśmy dalej. Szlak w tym miejscu wiedzie przez malownicze leśne drogi i idzie się bardzo przyjemnie. Po kilkunastu minutach zaczyna padać, spotykamy niemieckich turystów, pytają gdzie mogą się schować przed deszczem, polecamy wiatę 20 minut od nich. Kiedy my dochodzimy do Masarykova Chata zaczyna się ostra ulewa. Chowamy się w małej wiacie przed schroniskiem z kilkoma innymi ludźmi. Pioruny walą na około a z nieba leje się rzeka wody, Rafał twierdzi że jak tak leje to może maź potrwać 20 minut. I faktycznie po jakichś 20-30 minutach przestaje padać i rozpogadza się.

Masarykova chata

Masarykova Chata

Ruszamy dalej bo już dość straconego czasu, jest przyjemnie, fajne powietrze po deszczu. Ale nasza radość nie trwa długo, po 10 minutach rozpoczyna się kolejna ulewa z burzą. Pada strasznie, zasuwamy w dół tak szybko jak się da, ale już po chwili nie ma sensu szukać schronienia, jesteśmy przemoczeni. Pioruny dudnią w koło, w deszczu i pośpiechu gubimy szlak, mimo że idziemy we właściwym kierunku to droga jest asfaltowa. Po godzinie, mamy naprawdę dość, a miejsca na wysuszenie nie widać, mijamy jakąś wioskę w której jest jakaś restauracja, ale właściciel jak nas zobaczył powiedział że nie ma miejsc. Idziemy dalej już na polską stronę. Wreszcie przestaje padać, robimy przerwę na leśnej drodze w słonecznym miejscu. Musimy się trochę ogarnąć. Okazuje się że mój plecak jest przemoczony razem z zawartością. Na szczęście wieje i jest mocne słońce i po około godzinie udało się wysuszyć ubrania, śpiwór, hamak. Do schroniska Jagodna dochodzimy ostro dojechani.

Suszenie sprzętu

Suszenie sprzętu

Schronisko Jagodna – przyjazny dom

Przemoczenie i zmęczeni a ja dodatkowo kontuzjowany, jakieś stare nadwyrężenie stopy się odezwało. Ale jesteśmy szczęśliwi, jest jedzonko, kawka i ciasteczka. W schronisku panuje niesamowita atmosfera, niewiele osób, ciekawy wystrój. Po chwili zjawia się Ojciec z córką w wieku On ok. 40 Ona ok 18 lat, bardzo sympatyczni ludzie. Rozmawiamy trochę o dzisiejszym dniu, kto i skąd idzie i do kod chce dotrzeć. Wymieniamy uwagi o szlakach, o szczytach KGP i komentujemy smak piwa OPAT.

Schronisko Jagodna

Schronisko Jagodna

Będąc w tym schronisku koniecznie spróbujcie pierogów, mają tam niesamowite pierogi opiekane w gorącym oleju. Całe schronisko funkcjonuje bardzo sprawnie a jednocześnie w swoim rytmie. Jest tu masa książek i czasopism do poczytania, ciekawie urządzone wnętrze przenika swojskością. Posiłki są dobre i w sowitych porcjach. Polecamy serdecznie.

Nocleg postanawiamy spędzić na niewielkim mini polu namiotowym ok 50 metrów od schroniska. Rozwieszamy tam hamaki, po uprzednim ustaleniu tego z ludźmi ze schroniska. Wieszamy sprzęt i robimy ognisko w wyznaczonym miejscu obok schroniska.

schronisko_jagodna_ognisko

Noc jest bardzo zimna, bez przerwy wieje wiatr i potęguje uczucie zimna. Nie mamy karimat, tylko letnie śpiwory a śpimy na ostrym przeciągu. Wiatr napiera całą noc, dostaliśmy nieźle po dupskach. Rano 8:00 meldujemy się w schronisku spragnieni ciepłych napojów. Ale drzwi do schroniska zamknięte, dzwonimy, cisza. Kręcimy się chwilę, aż okoś otwiera, właściciel, zdziwiony patrzy na nas. Pytam od której czynne on że od 8:30, ale nas wpuścił. O 8:30 zjawił się za ladą, chwilę później zjawiają się nasi znajomi z poprzedniego dnia, spali w schronisku. Zjadamy pyszną jajecznicę i dyskutujemy na temat aktualnego rankingu schronisk. Wreszcie się żegnamy i ruszamy w kierunku szczytu Jagodna.

Jagodowa Jagodna

Trasa ze schroniska na szczyt jest bardzo przyjemna i zajmuje ok godziny marszu. Idzie się równą, szeroką i wygodną drogą. Co jakiś czas w przerwach między drzewami można zobaczyć panoramę okolicy. Na szlaku kilka osób, chyba wszyscy wchodzą by zdobyć szczyt do KGP. Rozmawiamy, pozdrawiamy się wesoło, miła atmosferka. Na szczycie pstrykamy trochę fotek, uzupełniamy płyny i zajadamy się jagodami których w koło obfitość.

szczyt_jagodna_jagody

Autostrada Sudecka

Schodzimy po woli, noga boli mnie coraz bardziej, zapodałem już tabletkę i czekam na działanie. Mijamy schronisko, i rozglądamy się za transportem do Zieleńca. Ale mało ludzi, auta pełne. Idziemy dalej pieszo tz. Autostradą Sudecką. Ruchu zero, ale po jakimś czasie, coś jedzie, machamy nieśmiało i auto się zatrzymuje. Okazuje się że to turyści których spotkaliśmy na szczycie. Bez problemu deklarują chęć podwiezienie bo i tak jest im po trasie. Okazują się być bardzo sympatyczni, i po kilkunastu minutach miłej rozmowy jesteśmy na miejscu. Pakujemy się do samochodu i jedziemy do domu.

Bardzo pouczający wyjazd, wiele nowych, bardzo przydatnych doświadczeń. Kolejny raz postaramy się nie dać zaskoczyć burzy. Trochę zdjęć z wyprawy. Kilka zrobił Rafał, może odgadniecie które? Pozdrawiam.

8 komentarzy:
  1. Karolina
    Karolina says:

    Dobrze, że deszcz i burza nie trwały dłużej, bo mogłotoby się różnie skończyć 🙂 Świetne zdjęcia, pokazujące waszą prawdziwą wyprawę – takie mini reportażowe 🙂

    Odpowiedz
  2. Basia
    Basia says:

    Schronisko Jagodna – tam zawsze znajdują się mili ludzie 🙂 Dwa razy tam dobrnęliśmy z mężem i chyba jeszcze dobrniemy 😉 To ulubiony przystanek naszej rodzinki 😀

    Odpowiedz
  3. Skadi
    Skadi says:

    A ja jakiś czas temu podczas wędrowania GSS’em byłam w schronisku Jagodna. Tego psa widziałam, ale kota nie! Ciekawa opcja ze spaniem na hamaku, chyba kilogramowo zajmuje mniej niż namiot?

    Odpowiedz
  4. Wojtek Równanek
    Wojtek Równanek says:

    Skadi: hamak 290g+ śpiwór 800g + karimata i masz spanko jakich mało, warunek jest taki że muszą być drzewa lub inne zaczepiacze 🙂

    Odpowiedz
  5. Błażej
    Błażej says:

    Wspaniała wyprawa. Jak jeszcze kiedyś spotkamy się na drodze podwiozę Was na pewno kolejny raz 🙂 Życzę samych pięknych wędrówek i pozdrawiam

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Skomentuj Skadi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *